Wojtek Kutyła, który nieustannie kieruje nas i branżę projektantów w stronę mądrzejszego projektowania. Dziś opowie o tym, czym jest projektowanie włączające oraz dlaczego ważne są pytania, z których chyba najczęściej słyszy: “czy ‘to’ zadziała” lub może “dlaczego nie działa.”
Wojtku, z wiekiem zmieniają się nasze wymagania, mamy różne poziomy dostępu do informacji, produkty cyfrowe mają być dostępne dla wszystkich i na dodatek mówimy o projektowaniue włączającyme. O co tu chodzi ;) ?
To się łączy. W naszym połączonym, cyfrowym świecie nie da się już projektować bez wzięcia pod uwagę dostępności, użyteczności, inkluzywności — a wszystko to trzeba robić na raz i poruszać się płynnie między tymi zagadnieniami. Każdy produkt lub usługę powinniśmy opracować tak, by była wygodna, by każda osoba mogła z niej komfortowo skorzystać, oraz, by czuła się dobrze, robiąc to. Dla wielu firm to wciąż zagadka.
Czyli dzięki ‘mądrzejszemu’ projektowaniu możemy tylko zyskać ? Czym jest projektowanie zorientowane na użytkownika i jak do tego tematu podejść, jak przygotować się do budowy naszego produktu np: strony internetowej ?
Przede wszystkim zastanowić się nad problemem, który próbujemy rozwiązać. I wyjść od niego. Wiele osób, które zajmuje się projektowaniem zaczyna od rozwiązania, bo tak jesteśmy zaprogramowani; widzimy ekrany, przyciski, łańcuchy tekstu… Tymczasem zrozumienie prawdziwego problemu wynikającego z głębokich potrzeb ma dużo większe znaczenie. Można zaoferować komuś apkę bankową po to, by ta osoba odkładała pieniądze. Ale kiedy poznamy jej potrzeby bliżej i dowiemy się, że robi to, by uzbierać na wymarzone mieszkanie, otwiera się przed nami całkiem nowy wachlarz opcji. I docierać możemy do dużo głębszych emocji. A przede wszystkim odpowiadać na o wiele ważniejsze, pierwotne potrzeby.
Porozmawiajmy nieco więcej o stronach internetowych.Głównie mówi się tutaj o responsywności, optymalizacji zarówno technicznej jak i SEO, dostosowaniu do wymagań algorytmów Google czyli uniwersalności, jednak jak wygląda ten temat z Twojej perspektywy ?
Dla mnie strona internetowa to tylko interfejs do czegoś ważniejszego — do uczucia spełnienia, wypełnionego zadania, zadowolenia wynikającego z rozwiązania problemu. Te wszystkie technikalia są bardzo ważne, ale aby je odpowiednio zastosować, trzeba najpierw skumać, po co w ogóle to coś ma powstać. Tak samo jest oczywiście z apkami mobilnymi czy usługami cyfrowymi ogólnie. To w pewien sposób nawiązuje do mojej odpowiedzi na poprzednie pytanie: wychodzimy od problemu i stosujemy takie rozwiązania technologiczne, by jak najlepiej na niego odpowiedzieć.
Mam wrażenie że Google idzie w dobrą stronę pchając projektantów niejako na ścieżki poprawnego i mądrzejszego projektowania, premiując strony internetowe które spełniają wytyczne (np: czas wczytania czyli algorytm Core Web Vitals, wymuszenie na stronach certyfikatu SSL co skutkuje wdrożeniem https, wykrywanie błędów na stronach w wersjach mobilnych i sygnalizowanie niedopasowania stron do telefonów poprzez komunikaty w Google Search Console). Czyli Gigant robi dobrą robotę ;) ?
Gigant robi robotę, który umacnia go na pozycji monopolistycznego, kapitalistycznego organizmu zorientowanego na zysk. Nie łudzę się, że Google czy Facebook mają szlachetne cele, ale trzeba przyznać, że czasem udają im się ciekawe rzeczy.
Czy każda strona internetowa wymaga zgodności ze specyfikacją Web Contents Accessibility Guidelines (WCAG) lub czy istnieją jakieś poziomy które wystarczy spełnić ? A może jest tak że strona nie musi spełniać WCAG by była dostępna i dobrze spełniała swoje zadanie ? Co dają nam standardy ?
Standardy pozwalają nam upewnić się, że strony internetowe i aplikacje mobilne będą obsługiwały odpowiednio technologie wspomagania dostępności. Tylko tyle i aż tyle. W naszym myśleniu o WCAG, którego oczywiście warto się trzymać, często zapominamy o tym, że techniczny poziom zgodności nie musi jeszcze oznaczać wygodnej, inkluzywnej i dobrze zaprojektowanej od strony wypełniania potrzeb użytkownika strony. Często WCAG stosuje się jako tzw. szminkę na świnkę (lipstick on a pig, jak to u mnie mawiają), czyli po to, by wypełnić pewne założenia, ale tak naprawdę nie poprawić jakości doświadczenia w znaczący sposób. Dlatego tak ważne jest testowanie tego, co się robi, z osobami, które na co dzień używają technologii wsparcia dostępności. Tego doświadczenia nie da się zasymulować, wbrew temu, co każą nam sądzić osoby projektujące tzw. symulatory. A zatem, tak: WCAG powinniśmy uwzględniać w pracy i celować przynajmniej w poziom zgodności AA, ale jeśli nasz produkt jest z gruntu mało potrzebny, albo nie daj Boże wykorzystuje ludzkie słabości, na przykład wysysając z nas energię albo pozyskując nasze dane w dalszych celach handlowych, to… I WCAG nie pomoże. Syf to syf.
Czy projektowanie inkluzywne i zgodne ze standardami jest już standardem czy raczej usługą premium?. Jak wygląda świadomość w zakresie dostępności zarówno od strony projektantów jak i Klientów. Inaczej mówiąc: czy zastanawiamy się ile możemy stracić i czy warto, mówiąc krótko, zainwestować ?
Oczywiście, że warto inwestować. Tworząc rozwiązania dostępne docierać będziemy do olbrzymiej części światowej populacji, która inaczej będzie wykluczona. Poza tym, nie robimy się młodsi ani zdrowsi i to wszystko w pewien sposób będzie i nam potrzebne (jeśli już nie jest). Musimy też pamiętać o niesprawności, której możemy nabyć chwilowo — kto miał Covid i potworny katar albo złamaną rękę to wie, że korzystanie z Internetu w takim stanie jest utrudnione.
Dostępność powoli wchodzi do powszechnej świadomości. Jeszcze nie znalazła swojego miejsca, nie zagrzała go na stałe, ale organizacje sektora publicznego i prywatne firmy coraz bardziej zwracają na nią uwagę. Od niej po prostu nie da się uciec. Chociaż wciąż jest to produkt, jak to określasz, “premium”, koszt jej implementacji będzie z czasem malał i stanie się ona czymś powszechnym. Tak samo, jak UX, o którym dziesięć lat temu mało kto mówił.
Projekt = wdrożenie = świat idealny. Jak wiadomo to warunki laboratoryjne. Czy często zdarza Ci się audytować strony internetowe i jakie są typowe lub wręcz kolokwialne błędy wdrożeń ?
Tak, robię to bardzo często. Nie spotkałem jeszcze strony internetowej, która byłaby w pełni dostępna. To zawsze sztuka kompromisu między oczekiwaniami, specyfikacją WCAG, budżetem, technologią, umiejętnościami personelu i wieloma innymi czynnikami. Typowe i najczęstsze błędy to brak semantycznej struktury HTML, trudności w nawigacji klawiaturą i problemy z dynamicznymi interakcjami napędzanymi JavaScriptem, które w żaden sposób nie biorą często pod uwagę istnienia technologii wsparcia dostępności.
No dobrze, przypuśćmy że mamy dograny produkt, w jaki sposób możemy dowiedzieć się ‘czy to działa’ lub właśnie dlaczego nie działa ?
Najpierw użyć go z głową i zastanowić się, czy wkurza nas samych. Jeśli tak, to oblał pierwszy test. Potem natomiast sprawdzić automatycznie błędy niezgodności z WCAG, a następnie dokonać manualnego sprawdzenia — bo automatyczny tester wyciągnie tylko podstawowe, techniczne problemy na wierzch. Resztę trzeba znaleźć samemu. Idealnie byłoby przetestować też takie rozwiązanie z osobami, które używają rozwiązań dostępnych na co dzień i wyciągnąć wnioski w podobny sposób, co z testów użyteczności. Tyle tylko, że robienie tego, kiedy mamy już wszystko “dograne” naraża nas na koszta refaktoringu kodu. Tak więc lepiej dbać o to od początku, od etapu planowania architektury informacji albo i wcześniej.
Kiedy i jak testować zastosowane rozwiązania.Jak przeprowadzać testy użyteczności i testy dostępności ? Na co zwrócić uwagę i co dobrze jest przeanalizować ?
To jest temat rzeka, ale w skrócie: testować od początku. Jak wcześnie się da. Na etapie koncepcji, a potem dalej. Testy użyteczności i dostępności są w sumie podobne, czasem można je fajnie łączyć. Zresztą, jak pisałem wcześniej, te doświadczenia i tak zlewają się w jedno; niska dostępność oznacza niską użyteczność, i tak dalej. Na co zwracać uwagę? Na to, jak ludzie korzystają z rozwiązań, zwłaszcza tych niestandardowych. Co ich zbija z pantałyku. Co powoduje potencjalne problemy. Na pewno czekanie z testami do momentu, kiedy cały system śmiga już na “lajwie” to nie jest dobry pomysł.
Jak zaprojektować dobry formularz, którego wysłanie w zdecydowanej większości jest jednym z głównych celów jaki przyświeca nam w procesie tworzenia strony internetowej.
Dobry formularz powinien mieć prostą architekturę. Wymagania względem osoby go używającej też powinny być jasne, a więc każde pole ma mieć zrozumiały opis. Ważne jest też, żeby wydajnie i mądrze informować osobę używającą formularza o błędach. Te komunikaty muszą prosto wyjaśniać, co trzeba poprawić. Dodatkowo, każde pole powinno mieć widoczną etykietę. To tylko czubek góry lodowej. Trzeba również pamiętać o tym, żeby zbierać tylko te dane, które są potrzebne i nie zwiększać niepotrzebnie obciążenia poznawczego.
Jak nazywać CTA co stosować zamiast magicznego i nieśmiertelnego ‘kliknij tutaj’ ?
Tak, by komunikowało akcję, którą wywoła. Na przykład “zapisz”, “wyślij”, “usuń”. A każdy odsyłacz w tekście powinien bez zewnętrznego kontekstu informować o tym, dokąd prowadzi. Czyli zamiast “kliknij tutaj by obejrzeć kolekcję jamników z porcelany” (gdzie “kliknij tutaj” to link), warto napisać po prostu “obejrzyj kolekcję jamników z porcelany”. I zlinkować “kolekcję jamników z porcelany”. Proste.
Na co dzień przybliżasz tematykę zagadnień z zakresu UX/Service Design, jak wpływa to na późniejszą świadomość i pracę zespołów ? Co dobrego dzieje się po współpracy z Tobą.
Często następuje odświeżenie i osoby, z którymi pracuję przechwytują pałeczkę, robiąc coraz fajniejsze rzeczy. Ale nie zawsze jest tak różowo. Czasem skostniałe organizacje, w których pracują, uparcie utrudniają im pracę. Zdarza się, że po szkoleniach ze mną zmienia się coś w tym temacie, bo coraz częściej rozmawiam też z zarządami organizacji, uświadamiając je trochę w kwestiach związanych z projektowaniem doświadczeń. Mam też na swoim koncie kilka osób, które zmieniły pracę na taką, w której mogły się lepiej realizować — właśnie po spotkaniach ze mną. Pięknie! Nie ma co stać za długo na pokładzie tonącego okrętu. Powinniśmy pamiętać o naszych celach i chęci pomocy innym i realizować je tam, gdzie możemy to zrobić.
Twoje plany na przyszłość ? Z czym z kim chcesz się zmierzyć, a może nad czymś ciekawym aktualnie pracujesz ?
Obecnie rozkręcam nową markę Human Thing Ltd, która jest odświeżoną wersją mojej dotychczasowej działalności konsultingowej. Buduję fajny zespół osób zajmujących się różnymi zagadnieniami user centric design. Pracujemy nad ciekawymi projektami. Staram się też skupiać na dostępności, bo jest coraz ważniejsza, a także coraz bardziej pożądana jako wyznacznik poprawy jakości usług. Od długiego czasu staram się też napisać książkę, co idzie powoli, ale w końcu się wydarzy!
Dziękuję za rozmowę i podzielenie się wartościową wiedzą.
Naszym gościem był Wojtek Kutyła, mózg Human Thing Ltd na LinkedIn, małej, ale dynamicznej konsultingowej organizacji z Edynburga. Wojtek od lat pracuje w sektorze UX i oferuje usługi związane z projektowaniem mądrych usług i produktów. Jego oczkiem w głowie jest dostępność i wprowadzanie jej pod organizacyjne strzechy.
Publikuje poczytny newsletter Opowieści ze świata UX